niedziela, 24 sierpnia 2014

Podwójna tęcza nad Bydgoszczą

Trochę popadało, więc nad Bydgoszczą zrobiła się tęcza - nie dość, że ta jaskrawsza miała zdublowane kolory, to jeszcze obok niej powstała większa.



sobota, 23 sierpnia 2014

Podpiwek Kujawski w domu

Dzisiaj otworzyłem nastawiony kilka dni temu Podpiwek Kujawski, o którym pisałem tutaj.

Nie zrobiłem wszystkiego do końca z instrukcją - zamiast 10 litrów zrobiłem tylko około 3,5 litra z około połowy zawartości paczki. I nie pożałowałem. Mocny, gorzki, palony smak kontrastuje z dość dużą niestety zawartością cukru (można zmniejszyć jego ilość) i subtelną drożdżową słodyczą, jednocześnie doskonale współgrając. Napój jest bardzo dobrze nagazowany. Dobry, bezalkoholowy substytut ciemnego piwa na wieczór.


piątek, 22 sierpnia 2014

Senojo Vilniaus - Vilniaus Alus

Pierwszy raz zwróciłem uwagę na to piwo jakiś miesiąc temu - rzuciła mi się w oczy etykieta ze starym zdjęciem Wilna. Widać na nim cerkiew św. Mikołaja widzianą z perspektywy Didžioji gatvė. Senojo Vilniaus znaczy z resztą dosłownie "Stare Wilno". 

Za drugim razem gdy ujrzałem to piwo zobaczyłem na etykiecie charakterystycznego wilka - symbol browaru Vilniaus Alus (wilki są też wytłoczone na etykiecie). Browar jest mi znany od kilku lat, ponieważ produkuje znakomite kwasy chlebowe (Bačkorių, Retro Gira, Wileński oraz Baltojo Tilto, którego jeszcze nie miałem okazji spróbować). Byłem ciekaw - skoro robią tak dobre kwasy to ciekawe jakie mają piwa?


Skład: woda, słód jęczmienny, chmiel, drożdże piwne. Alkohol 5%

Otwarcie piwa jest dziecinnie proste - kapsel jest odkręcany. Wystarczy użyć tylko nieco siły i odkręcać kapselek najlepiej przez koszulkę, bo tak łatwiej. Pianka składa się z mnóstwa malutkich bąbelków, wśród których zdarzają się pojedyncze całkiem spore, co nadaje jej dziurawy wygląd sera. Szybko opadająca. W aromacie da się wyczuć pewną metaliczność i zapach charakterystyczny dla dobrego, jasnego piwa. Smak z przyjemną goryczką, z dobrze wyczuwalnym chmielem, orzeźwiający i dość głęboki jak na jasne piwo, ale nie zanadto drażniący język. Nie zostawia niemiłych posmaków.

Na ogromny minus zapisuję bardzo szybkie ulatywanie gazu. Po parunastu minutach zostaje go tylko połowa stanu pierwotnego.

Podsumowując - piwo jest naprawdę bardzo dobre i być może jeszcze kiedyś po nie sięgnę. Ale najpierw spróbuję ciemnego Wileńskiego.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Piwo pszeniczne z bydgoskiej Warzelni Piwa

Jedno z najlepszych piw pszenicznych w Polsce - warzone na miejscu w bydgoskiej Warzelni Piwa.


 Wewnątrz restauracji można ujrzeć ogromne miedziane kadzie, w których piwo jest cały czas  warzone. Okazjonalnie, gdy pracownik je otworzy by zamieszać zawartością, unosi się z nich śliczny aromat. Skosztowanie bydgoskiego piwa jest bardzo rzadką możliwością poza warzelnią, choć w zamierzchłych czasach Bydgoszcz była piwnym zagłębiem Rzeczpospolitej, produkującym trunki cenione w całym kraju. Na tym tle dochodziło z resztą do zatargów na przykład z pobliskim Toruniem (zdjęcie obok). Jeszcze sto lat temu browarów w Bydgoszczy nie brakowało (ruiny jednego z nich leżą do dziś wśród krzaków w Myślęcinku). Do 2006 istniały Browary Bydgoskie Kujawiak, sięgające korzeniami aż do 1858 roku, gdy swój browar otworzył Julius Strelow. Browarniana sielanka skończyła się w momencie nadejścia II wojny światowej, przejęcia przez Niemców części zakładów a także ich późniejszej kradzieży przez komunistyczne władze. Tyle tytułem wstępu, bo historia piwowarstwa w Bydgoszczy to temat na niejeden długi artykuł.


Swojego pszeniczniaka Warzelnia opisuje tak:




"To najsłabsze z naszych piw. Jasne, mętne, o delikatnie owocowym zapachu. Niektórzy wyczuwają nutę bananów, inni truskawek. Jeszcze inni jedna i drugą. Bardzo orzeźwiające i lekkie w smaku. Im młodsze, tym bardziej wyczuwalny charakterystyczny pszeniczny posmak. Najlepiej nie spożywać go bezpośrednio po nalaniu do kufla. Mocno schłodzone nie oddaje wszystkich swoich walorów smakowych. Zaleca się, by pszenica nieco odstała w kuflu, zyskuje wtedy pełnię aromatu i smaku."

 

 Opis bardzo trafiony. Piwo mętne, o bananowej barwie i aromacie, w którym czuć też inne nuty owocowe oraz słabej piance. W smaku bardzo dobry, lekko owocowy pszeniczniak, czuć delikatną wędzonkę, nieco kwaskowe. Sam mam do tego piwa spory sentyment, bo to właśnie od niego złapałem bakcyla na pszeniczniaki.

Cena to dziewięć złotych za pół litra. Można też wziąć na wynos w 0,33l butelce za 8zł (jako Piwo Pszeniczne Młyńskie). Inne piwa to Pils (8zł), Orzechowe (12zł) i Miodowe (12zł) a także Koźlak i Kasztelan. Niestety są to kwoty nie pozwalające mi na regularne odwiedzanie Warzelni - o kilka złotych tańsze piwa miała nawet Siekerezada.

środa, 20 sierpnia 2014

Volfas Engelman Imperial Porteris

Piwo przykuło moją uwagę nietypowym kształtem butelki i wytłoczonymi na niej szyszkami chmielu. W tej ciekawej butelce mieści się jedna pinta litewskiego piwa, czy też - jak kto woli - 0,568 litra. Ten nietypowy zapis również zwraca uwagę. Produkowane przez kowieński browar Volfas Engelman piwo zrobiło mi nadzieję na porządnego portera. Niestety, niesłusznie.


Barwa dość jasna, przypomina raczej czerwoną herbatę bądź Nestea; pianka obfita, drobna, powoli opadająca. Aromat kwaskowy, lekko alkoholowy, być może delikatnie przypomina chleb słonecznikowy bądź ciasto marchewkowe. W przeciwieństwie do Portera Bałtyckiego etanol da się delikatnie wyczuć w smaku, który niestety jest dość płytki. Zdecydowanie za płytki jak na dobre piwo, a szczególnie na portera; sprawia wrażenie gorzkiej wody gazowanej przyprawionej chmielem i słodem. Co więcej, piwo pozostawia w ustach średnio przyjemny kwaśny posmak z nutą pszenicznego chleba.

Nie ma co więcej pisać o tym piwie, kiepskie piwo (aczkolwiek nie odstręczające) - zdecydowanie lepiej jest dopłacić dwa złote i mieć Komesa lub Portera 18 z Lwówka.

Skład: woda, słód, syropy cukrowe, chmiel, drożdże piwne. Alkohol 6%.
Cena: 3,25zł (Tesco)

Razowy Kwas Chlebowy (z żyta i jęczmienia) - Van Pur

W końcu się zdecydowałem na kolejne podejście do bodajże najłatwiej dostępnego w Polsce napoju o nazwie kwas chlebowy - tego od Van Pura.  Pierwszy raz miałem okazję spróbować go przedpremierowo na zeszłorocznym Jarmarku Dominikańskim. Miał on wtedy osobne stoisko - półlitrowe buteleczki rozdawane były za darmo a półtoralitrowe kosztowały 5 zł. Nie porwał mnie, ale mi smakował, jednak gdy później dorwałem go w sklepach jego smak był nieco inny, niezbyt przyjemny, więc odpuściłem sobie kupowanie go. Tymczasem teraz znów smakuje jak za pierwszym razem.

Umówmy się - nie jest to kwas chlebowy w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Jest to napój słodowy, w przygotowaniu którego pomija się proces zrobienia żytnich sucharów wykorzystując do tego samą mąkę i słody. Pokuszę się o stwierdzenie, że bliżej mu do podpiwka niż do kwasu chlebowego.




Skład: woda, cukier (na drugim miejscu!), mąka żytnia razowa (3%), słody (3%): żytni i jęczmienny, dwutlenek węgla. Zaskakujący jest tu brak drożdży - nie mam pojęcia w jaki sposób "Razowy Kwas Chlebowy" powstaje. Sporym plusem jest brak konserwantów, bowiem produkt jest pasteryzowany.

Razowy jest ciemnej barwy, nieco mahoniowej o słodkim zbożowo-miodowym aromacie. Jest to napój produkowany masowo (bardzo!) więc nie należy spodziewać się po nim wyrafinowanego smaku, ale co ciekawe nie jest on wcale zły - wprost przeciwnie. Przypomina mi płatki śniadaniowe Cheerios pozbawione miodu. Określiłbym go jako smak słodkozbożowy. Nie jest wyśmienity, ale jest całkiem przyjemny - można po niego sięgnąć by się napić, choć nie gasi pragnienia tak dobrze jak inne kwasy (pokusiłbym się o stwierdzenie, że po smakowych Razowych chce mi się pić jeszcze bardziej). Zdecydowanie jest doskonałym zamiennikiem coli i innych niezdrowych gazowanych napojów ze względu na skład pozbawiony tzw. "chemii".

O jego naturalności niech świadczy fakt, że zepsuty pachnie dokładnie tak jak zepsuty kwas - kiszoną kapustą, a jego smak zmienia się na skwaśniały - gdyby ktoś twierdził, że masówka koniecznie musi być chemiczna.

Dostrzegam jeszcze jeden plus - dzięki Van Purowi więcej osób sięgnie po kwasy chlebowe, wszak kampania reklamowa opierała się na reklamach telewizyjnych (!), ulotkach, plakatach, osoby z Van Pura były zapraszane do programów telewizyjnych, powstało wiele artykułów na temat kwasu chlebowego od Van Pura. W przyszłości może to poskutkować zwiększeniem importu zza granicy bądź nawet powstaniem naszych rodzimych kwasowych marek. Ostatecznie "Razowy" to napój którym ciężko jest się zachwycić, ale powiedzieć że jest niedobry byłoby nieuczciwe.
 


Podpiwek Kujawski

Niektórzy pamiętają Podpiwek Kujawski od Delecty, który czasem można jeszcze spotkać gdzieś w sklepach. Istnieje jednak też inny napój o takiej samej nazwie, który można otrzymać w Bydgoszczy i okolicach na rozmaitych festynach i jarmarkach. 


Podpiwek posiada zazwyczaj swoje własne stoisko, na którym można kupić go schłodzonego, prosto z lodówki. Cena to zazwyczaj 5 zł za buteleczkę 0,33 litra, która jest otwierana na miejscu. Oczywiście możemy zabrać ją ze sobą do domu, jednak sprzedawca zawsze ostrzega by wypić go jak najprędzej - produkt nie jest konserwowany chemicznie, nie jest nawet pasteryzowany. Podpiwek jest zawsze świeży. 

Jego smak przywodzi na myśl mrożoną kawę zbożową z dodatkiem chmielu oraz kwasku cytrynowego - z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że za każdym razem Podpiwek Kujawski smakował mi nieco inaczej; rok temu był bardzo mocno cytrynowy, w tym roku cytryny prawie nie było czuć, innym razem była bardzo delikatna. 

Skład: woda, palone ziarna jęczmienia, cukier, chmiel, kwasek cytrynowy, drożdże. 

Na stoiskach można też czasem zakupić zestaw do samodzielnego wyrobu Podpiwka Kujawskiego, w skład którego wchodzą palone ziarna jęczmienia oraz chmiel. Cukier, drożdże, kwasek cytrynowy i ewentualne inne przyprawy, które zechcemy dodać, musimy wykombinować sobie sami.

Opakowanie podpiwka
Opakowanie

Przepis na podpiwek

Waga paczki: 200 gram
Zawartość: palone ziarna jęczmienia, chmiel

Zawartość paczki - palone ziarna jęczmienia

Chmiel z paczki

Co bardzo cieszy podpiwek zdobywa wiele nagród i coraz częściej można dostać w bydgoskich i okolicznych restauracjach oraz karczmach. Wszystko dzięki pani Agnieszce Zamojskiej, będącej autorką Podpiwka Kujawskiego.  

wtorek, 19 sierpnia 2014

Komes Porter Bałtycki

Komes Porter Bałycki, 9% alkoholu, 21% ekstrakt - Browar Fortuna

Zapach: podpiekany, lekko alkoholowy
Barwa: ciemnobrązowa, ciemnowiśniowa
Piana: rzadka, obfita, ciemna, szybko opadająca
Cena: 4,99zł / 0,5l (Piotr i Paweł)



Nie próbowałem zbyt wielu piw w życiu, a w ich ocenie opieram się wyłącznie na swoich subiektywnych doświadczeniach organoleptycznych. Jednak jak mam sobie kupić piwo to wolę zapłacić trzy razy więcej i mieć piwo porządne. Jestem w tym dość wybredny - rzadko które piwo wprawi mnie w zachwyt - na przykład choć uwielbiam piwa pszeniczne to strasznie ciężko jest mi znaleźć porządnego pszeniczniaka.

Na Komes Porter Bałtycki czaiłem się już kilka miesięcy, ale ciemne piwa zdają mi się bardziej pasować do deszczowych, jesiennych popołudni i długich, zimowych wieczorów, dlatego latem raczej go unikałem. Odkąd jednak wypiłem Velkopopovickiego Kozela Cernego i Ciemną Siekierezadę (o nich później), to ochota na Portera Bałtyckiego mi wróciła.

W końcu kupiłem go w Piotrze i Pawle i zostawiłem na dzisiejszy wieczór. Nieco przestraszył mnie delikatnie alkoholowy aromat unoszący się znad kufla, ale na szczęście niepotrzebnie - etanolu nie czuć podczas picia. Czy też raczej, podczas sączenia, bo Porterem Bałtyckim należy się delektować i pić go powoli, małymi łyczkami - a pierwszy łyk potrafi sponiewierać, a każdy następny jest głębszy i słodszy, tworząc gorzko-słodki mezalians. Tak jak porządne ciemne piwo powinno. W przypadku opisywania nut smakowych na myśl przychodzi zdecydowania kawa zbożowa czy też podpiwek, w każdym razie - palony słód jęczmienny z dodatkiem żyta. Słodycz i gorycz świetnie ze sobą kontrastują a zarazem współgrają.

Porter Bałtycki mnie nie zawiódł. Idealne, gorzkie, rozgrzewające piwo na zimowe wieczory. 


Duonos Gira od Klingai





Duonos Gira - dzisiaj zdatny do picia. Wczoraj miał strasznie kwaśny zapach i niezbyt przyjemny smak - dzisiaj aromat, choć nadal kwaśny, to już nie tak irytujący. W smaku z nieznanego mi powodu bardzo mocno czuć... paprykę.  Alkohol, jeśli jakiś jest, to bardzo mało i jest niewyczuwalny - w przeciwieństwie do Gera Gira, gdzie smak alkoholu było dosłownie czuć. Gera Gira miał to do siebie, że z każdym dniem dojrzewał i smakował coraz lepiej - czwartego dnia ostała mi się tylko resztka i smakowała zdecydowanie najlepiej. Zobaczymy czy to samo będzie z Duonosem.


Te kwasy tworzą doskonałą do eksperymentowania, bo same w sobie są raczej przeciętne. Ale po dodaniu miodu i rodzynek są pyszne. Następnym razem planuję dodać kilka przypalonych sucharów bądź palony słód i chmiel. Możliwości jest mnóstwo.

Na zdrowie!

sobota, 16 sierpnia 2014

Kwas chlebowy Gera Gira - domowy

Kwas "instant" Gera Gira. Dzisiaj gotowy już w 100 procentach. Najpierw do około trzech litrów wody opróżniłem płynną zawartość saszetki, dodałem szklankę cukru, wymieszałem aż się całkowicie rozpuści, posypałem drożdżami i odstawiłem na 24 godziny pod przykryciem - po tym czasie wymieszałem i rozlałem do butelek, które wstawiłem do lodówki. Wczoraj próbowałem go już dwukrotnie, ale dzisiaj minął drugi dzień od wstawienia do lodówki, więc krótko tylko o dzisiejszych doznaniach

Piana: duża, drobna, szybko opada
Kolor: mętny karmelowy
Aromat: Drożdżowy
Smak: Mocno czuć drożdże i coś na kształt syropu o smaku coli; gdzieś daleko w tle słaba nuta chmielowa. W smaku przypomina coś pomiędzy Podpiwkiem Lubuskim a Kwasem Starosłowiańskim z browaru Witnica. Delikatnie karmelowy. Napój zauważalnie i przyjemnie gazowany.

Szczerze mówiąc spodziewałem się czegoś nieco lepszego i bardziej smakującego jak kwas a nie przesłodzony napój. Spróbuję go podoprawiać rodzynkami, śliwkami czy cytryną. Nie jest źle, ale bez rewelacji.


Dodano 21:59

Do półlitrowego kufla dodałem cztery rodzynki i łyżeczkę miodu. Po dokładnym wymieszaniu otrzymałem przeraźliwie słodki, ale bardzo dobry miodowo-słodowy napitek. 


czwartek, 14 sierpnia 2014

Amerykański kwas chlebowy po rosyjsku - Krushka & Bochka

Coca-Cola przegrywała w Rosji z kwasem chlebowym, więc sześć lat temu zdecydowała się na uruchomienie w swoich dwóch rosyjskich fabrykach produkcji... swojego własnego kwasu chlebowego.

Skład: woda z dwutlenkiem węgla, kwas mlekowy, kwas octowy, ekstrakt (mąka żytnia, mąka jęczmienna, sfermentowany słód żytni).

Co ciekawe, kwas ten można też dostać w Stanach w sieci sklepów ze zdrową żywnością Whole Foods Market. To chyba najzdrowszy napitek należący do Coca-Coli o składzie lepszym niż niejeden sklepowy "tradycyjny/domowy" kwas. W Polsce nigdzie go nie spotkałem.

Więcej na drinkwhat (po angielsku)

środa, 13 sierpnia 2014

Kwas chlebowy w domu - podejście drugie

Po nieudanych próbach zrobienia kwasu z chleba kupionego w piekarni zdecydowałem się spróbować zrobić kwas z gotowych składników. W tym celu zakupiłem dwa kartoniki Gera Gira i trzy Duonos Gira.



 Zawartość kartonika Duonos Gira:
- trzy saszetki suchych drożdży
- trzy saszetki ze słodem żytnim i suszem chlebowym (14%).



Zawartość kartonika Gera Gira:
- trzy saszetki z suchymi drożdżami
- trzy saszetki ze słodem jęczmiennym, słodem ryżowym i ekstraktem chmielu (w formie płynnej)




Przygotowanie kwasów jest - ponoć - dziecinnie proste, choć strona sprzedawcy i strona producenta podają dwa inne sposoby. Zawartość saszetki Duonos Gira należy wsypać/wlać do trzech litrów gorącej (80 stopni) wody, dodać szklankę cukru, ostudzić, nasypać na powierzchnię drożdży i odstawić na 24 godziny. Potem przecedzić, rozlać i wstawić do lodówki na dzień lub dwa. Tymczasem strona producenta podaje, że płyn nie może mieć temperatury wyższej niż 40 stopni i wystarczy go zalać ciepłą wodą.

Co do Gera Gira, sprzedawca podaje: "Proces przyrządzania jest bardzo prosty. Zawartość większej saszetki wrzucamy do 3-4 l wody o temp. 22-25 stopni, dosypujemy 1 szklankę cukru (według uznania) i mieszamy, do momentu aż cukier się rozpuści. Potem wrzucamy zawartość małej saszetki (drożdże) i nie mieszamy. Przykrywamy naczynie materiałem (ściereczka lub ręcznik papierowy) i odstawiamy na 24 godziny w temperaturze pokojowej. Po okresie 24h cały napój mieszamy i rozlewamy i szczelnie zakręcamy. Najlepiej sprawdzają się plastikowe butelki typu PET. Po upływie kolejnych 24 godzin szczelnie zamknięte butelki wstawiamy do lodówki. Kwas w tej formie można przechowywać przez około jeden miesiąc."

Zobaczymy co z tego wyjdzie. 

Producentem kwasów "instant" Duonos Gira oraz Gera Gira jest litewski Klingai. 

Wilhelm Kanne Brottrunk - niemiecki napój chlebowy

Całkiem niedawno trafiłem na informacje w internecie o Brottrunk, który (ponoć) jest dość popularny za Odrą. 



Wynalazca - Wilhelm Kanne - wpadł na pomysł zrobienia napoju z chleba po tym jak usłyszał od wracających ze Związku Sowieckiego jeńców wojennych o zaletach kiszenia (niedawno linkowałem do artykułu, w którym opisywane są zachwyty Amerykanów nad zaletami produktów kiszonych - kwasu chlebowego, ogórków, kapusty). W myśl za nimi uznał, że chorobom dietetycznym można zapobiegać "po prostu". Przez 15 (inne źródła podają, że przez 20) lat eksperymentował ze sposobami fermentacji chleba, aż w końcu w 1981 roku wypuścił swój produkt na rynek.

Napój wykonywany jest z chleba wyprodukowanego z certyfikowanych ekologicznych, biodynamicznie hodowanych pszenicy, żyta i owsa (mielonych), wody od Herbarchquelle, soli kamiennej i naturalnym zakwasie. Nie dodaje się nic innego. Tak wypieczony chleb jest mieszany ze świeżą wodą a mieszanina poddawana sześciomiesięcznemu (gdzie indziej czytałem, że 30 dniowemu) procesowi fermentacji. Potem napój jest odsączany i butelkowany.

Jakkolwiek nie ma naukowych dowodów na jego rzekomą skuteczność w zapobieganiu chorobom to często jest podawany w szpitalach celem wzmocnienia układu odpornościowego oraz jelitowej flory bakteryjnej.

Skojarzenia z kwasem chlebowym są oczywiste i pojawiają się już w inspiracji Wilhelma do wytworzenia napoju (powracający z ZSRR żołnierze zapewne mieli z nim styczność)

I tu pojawia się moje pytanie - czy ktoś z Was miał okazję go spróbować i może co nieco o nim opowiedzieć i porównać do kwasu? Ja nie miałem okazji, ale można go dostać w Żółtym Cesarzu w Krakowie w cenie niespełna 12 złotych za 0,75 litra.

(zdjęcie z internetu)

Kwas chlebowy w domu

Etap pierwszy pod tym linkiem

11.08.2014; 10:20

Kwasy przez całą noc pracowały - zdecydowałem się dodać do nich drożdże i cukier jeszcze wieczorem. Musiałem nieco przelać z dwóch garnków wczoraj wieczorem (około 1,2 litra) - kwas co ciekawe był już zdatny do picia i przepyszny.



Po południu podgrzałem garnki na gazie by zabić drożdże.

12.08.2014

Kwas nabiera aromatu i smaku, choć czuć mocno alkohol.








13.08.2014

Koniec zabawy z domowym kwasem. Jeden garnek mi spleśniał, drugi już pleśnieje, w trzecim czuć więcej alkoholu niż kwasu, a to co było w lodówce zmieniło się w zaczyn na bimber :)


niedziela, 10 sierpnia 2014

Domowy kwas chlebowy - etap pierwszy

Zacząłem robić kwas chlebowy w domowym zaciszu. Poprzednim razem mi nie wychodziło, teraz robię bez żadnego konkretnego przepisu - niejako na czuja - i trzy kwasy jednocześnie.

1. Użyłem chleba razowego żytniego z piekarni Poćwiardowski Bydgoszcz; przypiekłem go w piekarniku i zalałem wrzątkiem




2. Chleb żytni na miodzie firmy Oskroba (składniki: mąka żytnia 64,3% (w tym razowa 51,4%), woda,cukier inwertowany, sól, miód 0,3%). Przypalany w piekarniku.

 

3. Tu użyłem mieszankę obu chlebów, lekko przyrumieniłem je w piekarniku i pokruszyłem na małe kawałki (zdążyły już nasiąknąć wodą i zrobić się większe). Użyłem też mniejszego garnka, przez co chleb nie opadł na dno, ale wypełnia go szczelnie. Ciekawe co z tego wyjdzie.

 

Widok ogólny: 



Jutro rano, gdy kwasy ostygną, dodam do nich trochę drożdży, cukru i wody z cytryny po czym odstawię na około jeden dzień by sfermentował. Potem przeleję do butelek i dodam rodzynki.

Ciekawe, czy tym razem mi wyjdzie. O kwasie piszę też na facebooku

Kwas chlebowy w Bieszczadach

Jadąc w Bieszczady zaopatrzyłem się w zapasy kwasu chlebowego. Kupiłem kilka Backoriu, Tradycyjny od ekoNatury i ze dwa Obolonie na drogę. Źle oceniłem sytuację - myślałem, że skoro ciężko w osiedlowych sklepikach w Bydgoszczy dostać kwas, to tym ciężej będzie go dostać w małej mieścinie na drugim końcu Polski. Tymczasem ta mieścina znajduje się przecież kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Ukrainą - państwa, które kwas uważa za swój napój narodowy (razem z Białorusią, Litwą i Rosją).

Zapasy na podróż


W pierwszym sklepie natknąłem się na Obolonie - zwykłe, dostępny w Bydgoszczy, a do tego nieznane mi skądinąd jak tylko ze strony producenta Wiśniowy oraz Śliwkowy (4,50zł/1l). Zakupiłem oba. Sprawa z nimi ma się tak jak ze zwykłym Obolonem - nie wiadomo czy to jeszcze kwas, ale jest to po prostu bardzo dobry, orzeźwiający napój gazowany, na pewno zdrowszy od wszelkiej coli (choć sam smakuje nieco do coli podobnie, z tym że smak jest przesunięty w kierunku chleba i karmelu). I tym sposobem Wiśniowy przypominał Cherry Coke, a Śliwkowy niewiele różnił się w smaku od Wiśniowego. Ale miałem dość ciekawe wrażenie, jakby smak wiśni nie był gazowany, tylko był nałożony na kwas chlebowy, ponieważ całkiem przyjemna wisienka następowała po opadnięciu bąbelków. Niestety, wszystkie zawierają benzoesan sodu, co dyskwalifikują je jako "zdrowy, naturalny napój". Co ciekawe, ten sam kwas obołoński z puszki jest już pasteryzowany.



Tuż przed wejściem na zaporę w Solinie (od strony miasta) stoją dwie beczki z łotewskim kwasem - Rycerskim (skończył się) oraz Ilguciema (Dark) w cenie 5,50 za 0,33l lane do plastikowego kubeczka. Dark zdawał mi się być lepszy od Rycerskiego, który ma dla mnie dziwny metaliczny posmak - aczkolwiek mogła to być też kwestia ogromnego tego dnia upału sięgającego trzydziestu kilku stopni i dobrze schłodzony kwas z beczki byłby pyszny tak czy inaczej. 


Któregoś dnia wyjazdu pierwszy raz miałem przyjemność kupić i wypić kwas w restauracji. A stało się to zupełnie przypadkiem, bo do Karczmy Łemkowyna weszliśmy z czystej ciekawości, tymczasem w swoim menu miała ona całą stronę poświęconą kwasom. Oprócz Obolona i Podpiwka Warmińskiego (które można było kupić w Cisnej w sklepach) dostępne były także wyroby ekoNatury: Tradycyjny, Na chmielu, Na miodzie, Malinowy, Jeżynowy, z dodatkiem suszonych owoców. Cena 7,50zł za buteleczkę 0,33 litra skutecznie mnie odstraszyła od zakupu więcej niż jednego kwasu - moja strata lub też strata właściciela karczmy (choć jak nie ja to pewnie ktoś inny da się naciąć). Chmiel był wyczuwalny bardzo delikatnie, przychodził powolutku spacerkiem chwilę po wzięciu łyka, w zamian za to kwas pozbawiony był tej nuty wanilii znanej z Tradycyjnego. Naprawdę bardzo dobry kwas.


W Szynku Zamość - znów zupełnym przypadkiem - też odkryliśmy kwasy,  również od ekonatury, jednakże już w przystępniejszej cenie, bo za 6zł. Oprócz tego dostępny był Lubuski z Browaru Witnica, czyli tanie żelki o smaku coli podane z gazem, w butelce i z chemicznym posmakiem gratis. Skusiliśmy się na kwas miodowy. Czuć było naturalny smak miodu, który nie był już tłem ale motywem przewodnim kwasu - podobnie jak w Kvassie Miodowym z Łotwy - ale nie był on tak mocny i słodki, zdaniem - nie zagłuszał kwasu.


W okolicy kursuje wąskotorówka, a na jej stacji początkowej (będącą też finiszem) jest stanowisko, gdzie można nabyć kwasy obołonia w czterech smakach (zwykły, wiśnia, śliwka, jabłko z miętą) oraz prawdziwy, importowany z Ukrainy kwas "Domowy" (Домашній od Olimpii) w cenie 6zł za litr. Spodziewałem się czegoś faktycznie domowej roboty, czegoś choć udającego domowy wyrób. Pierwsze wrażenie było całkiem przyjemne - ot kwas, nieco słodki, z bardzo wyraźną nutą skórki pomarańczowej. Całkiem smaczny. Ale ten "całkiemsmak "pozostawał w ustach nawet przez pół godziny, w dodatku od razu przechodząc w nieprzyjemne chemiczne doznania. Skład był przerażający: acesulfam k, benzoesan sodu, sacharyny, sorbinian potasu, karmel amoniakalno-siarczynowy... ze zdrowiem ten "kwas" na pewno nie miał zbyt wiele wspólnego. Nawet go nie dopiłem.



Szkoda tylko, że nie istnieje tam tradycja warzenia kwasu i sprzedawania go co krok - tak jak ma to tam miejsce z miodami. To idealne miejsce z idealnym klimatem - tak jak kaszuby mają swoją tabakę, tak Bieszczady mogłyby mieć swój kwas.

Na pamiątkę kupiłem kufel. Idealny do kwasu